Sebis zastał Pupusa leżącego na wznak na podłodze jego kajuty. Przyciąganie księżycowe, choć słabsze od standardowego, pokazało jednak swoją moc i pozwoliło podwładnemu na obserwowanie, jak przełożony gramoli się na formalną leżankę.

-Lekarstwo przyniosłem – Sebis podał zwierzchnikowi pastylkę, która była mieszaniną substancji odżywczych, regenerujących siły witalne i poziom płynów w organizmie, a jednocześnie zawierała niewielką ilość substancji, która spowodowała spanie na podłodze. Jednak substancja ta występowała w pastylce w stężeniu i formie, która nie pozwalała na wyczucie jej przez rozmówcę.

-Oj, Sebis, Sebis, ja to cię chyba awansuję. Ty zawsze wiesz, jak dogodzić szefowi – wybełkotał szef, kiedy już usiadł na swojej leżance.

-Obejdzie się. Po tej misji i tak przechodzę w stan spoczynku. Awans może mi co najwyżej podnieść uposażenie postsłużbowe, ale wie pan, że gardzę. Odłożyłem sobie.

-Jak chcesz, chciałem po dobroci. Nie latam coś. Wylądowaliśmy?

-Tak, w doskonałym punkcie obserwacyjnym. Zdaje się, że nasi wkrótce przemili gospodarze już o nas wiedzą i zaczyna się z tego powodu nieco u nich kotłować.

-Czy będziesz w związku z tym podejmować jakieś działania?

-Tak. Nasze urządzenia tłumaczą właśnie odezwę (skromnie przyznam, że mojego autorstwa) na języki trzech głównych stronnictw. Oni to nazywają państwami. W zasadzie wystarczyłoby przetłumaczyć na jeden język – w zasadzie wszyscy na stanowiskach powinni go znać, ale chcę się wykazać odrobiną kurtuazji. Potrwa to chwilę dłużej, bo każdy ma inny system zapisu, z czego jeden, jak już wspomniałem, obrazkowy.

-Daj mi tę odezwę. I jeszcze jedną tabletkę, jeśli łaska.

Sebis podał przełożonemu tekst wiadomości, którą za chwilę miał wysłać Ziemianom. Udał, że nie dosłyszał prośby o tabletkę. Tekst odezwy brzmiał następująco:

„Witajcie mieszkańcy planety Ziemia. Przybywamy z planety Berdos w galaktyce, zwanej przez was „Karłowatym Psem”. Mamy pokojowe zamiary. Chcemy udowodnić wam, że istnieją inne miejsca, w których toczy się życie. Jesteśmy trochę więksi od was, ale bardzo podobni. Oferujemy wzbogacenie waszej wiedzy o informacje dotyczące nie tylko naszej cywilizacji, lecz również wielu innych, o których nie macie pojęcia. Możemy zabrać kilku ochotników na wycieczkę, gwarantujemy ich powrót w ciągu kilku waszych ziemskich lat. Wiadomość tę wysyłamy do rządów następujących państw: Rosja, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, Chiny. Prosimy o poinformowanie innych państw o tej informacji, najlepiej na zjeździe nadzwyczajnym ONZ. Jednocześnie informujemy, że nie jest to żart, technologię umożliwiającą wysyłanie wiadomości elektronicznych mamy opanowaną od tysięcy waszych lat. Przylecimy naprawdę, próby zestrzelenia naszych kapsuł skazane są na niepowodzenie. Jeżeli spotkamy się z niezrozumieniem gwarantujemy zamieszki na planecie na niespotykaną skalę. Z poważaniem, kapitan Pupus, zastępca kapitana Sebis, przedstawiciele planety Berdos”

-O co ci chodzi z tymi zamieszkami? Co to za samowola? Po co ich straszysz?

-A tak jakoś mi się napisało. Z obserwacji nie tylko moich wynika, że albo nie uwierzą, albo będą chcieli nam zrobić krzywdę, przynajmniej niektórzy.

-Jaką?

-Przechwycić, złapać, zamknąć w izolacji, wydobyć zeznania.

-Jakie?

-Treść zeznań jest dostosowywana do treści pytań…

-Nie do końca rozumiem, ale mimo wszystko zmień to trochę, załagodź jakoś.

-Ok, „gwarantujemy zamieszki na planecie na niespotykaną skalę” zamienię na „przedsięweźmiemy kroki, które nie zagrożą wam sensu stricto, ale wywołają zaniepokojenie wśród ludności”. Może być?

-Brzmi tak samo. A dlaczego się tak upierasz, a to zamieszki, a to zaniepokojenie…? Czy ty nigdy nie możesz normalnie wypełniać rozkazów? Czy zawsze musisz dorzucać jakieś odsiebizmy?

-Szefie, powiem otwarcie. Jest to moja ostatnia misja i chcę sobie trochę poużywać. Złośliwość i obnażanie czyjejś głupoty jest moją cechą wrodzoną – przy czym uwielbiam to robić zarówno na naszej planecie, jak też na wszystkich innych, które dane mi było zwiedzać. Sam pan wie, że nie znoszę kretynizmu, idiotyzmu, bezmyślności, czapkowania, czopkowania… Szefie, nie jest to pierwsza nasza misja i zapewne zorientował się pan w sytuacji… Ja zaś też wiem, że i pan nie gardzi dobrym dowcipem, upokarzaniem bezmózgowia i ogólnie dobrą, intelektualną zabawą…

-No dobrze, ale co ty chcesz na tym ugrać?

-Nic, szefie. To jest moja ostatnia misja i chcę się dobrze zabawić. Może trochę za dobrze, mam jednak nadzieję, że nie przeceniam możliwości Ziemian. Wiem też skądinąd, że i dla pana jest to ostatnia misja przed odejściem w stan spoczynku, tak więc czemu nie mielibyśmy sobie obaj pofolgować?

=Hmm…Powiedzmy, że mnie przekonałeś. Chociaż nie! Daj mi jakiś koronny argument, który pozwoli mi w razie czego kryć cię w raporcie końcowym. Argument, który usprawiedliwia, jak to było…sensu stricto kroki… itd. Ale ale! A gdzie tabletka?

-Cóż – są dwa argumenty. Pierwszy – moją pasją, może nawet powołaniem, jest uświadamianie mieszkańcom zwiedzanych przez nas, Berdosian, planet, pewnych ich wad, które mogą ich prowadzić na manowce… Wielokrotnie tak robiłem, o czym nie wszyscy wiedzą… Drugi argument jest bardziej prozaiczny i bardziej osobisty – po prostu chęć dobrej zabawy… Czasem przy tej zabawie nie obywa się bez ofiar, ale to już na własne życzenie tubylców…

-No tu już przesadzasz! Nie zgodzę się!

-Oj, szefie, szefie – Sebis podał Pupusowi tabletkę, a przy okazji uchylił rąbka skafandra, z którego kieszeni ponętnie wystawało opakowanie dość cenionego na Berdosie rozluźniacza.

-Ty to jednak wiesz, jak podejść przełożonego… No cóż, bawmy się więc. Wysyłaj.

CDN…