Odkąd ludzkość zaczęła wysyłać na początku lat 70-ych XX stulecia sygnały w kosmos, z nadzieją na ich odczytanie przez inne rozumne cywilizacje, wiele się na ziemi zmieniło. Nie zmieniło się natomiast jedno – nieustanne zastanawianie się, czy ewentualni odbiorcy będą w stanie odczytać i właściwie zrozumieć komunikaty, i czy w dającej się przewidzieć przyszłości jakaś odpowiedź nastąpi.

Słusznym było założenie, że jeżeli jakaś cywilizacja jest w stanie opuścić macierzysty układ słoneczny, to jest też w stanie odebrać i odczytać informacje wysyłane przez ludzi z Ziemi. Jak dotąd żadnych potwierdzonych dowodów na istnienie życia pozaziemskiego nie było, głównie ku uciesze duchownych głównych wyznań, którzy nadal mogli paść swoje owieczki dyrdymałami opisanymi w przeróżnych świętych księgach.
Wiele razy obserwowano na niebie tajemnicze obiekty, którym nadano zbiorczą nazwę Unidentified Flying Objects, zrobiono im nawet zdjęcia i uwieczniono na filmach, jednak żaden z naukowców nie zdołał dowieść, że mogły to być loty zwiadowcze przedstawicieli obcych cywilizacji. A niesłusznie, bowiem za każdym razem były to rekonesanse przeprowadzane przez takie właśnie cywilizacje. Było ich co najmniej kilka.

Szczęśliwie dla Ziemian wszystkie misje zwiadowcze miały charakter pokojowy – czego nie można było powiedzieć o samych Ziemianach. Wszystkie po kolei cywilizacje dochodziły do wniosku, że dopóki sytuacja na tej planecie się nie poprawi, nie ma sensu nawiązywać bliższych stosunków.

Pierwszym wyjątkiem stał się międzygalaktyczny podróżnik Sebis z planety Berdos w galaktyce Tupkalis znajdującej się w odległości – gdyby przyjąć ziemską miarę – 25 tys. lat świetlnych. Ziemianie nawet ją odkryli i nazwali Galaktyką Karłowatą w Wielkim Psie. Jak łatwo policzyć, przy obecnym rozwoju techniki ziemskiej przemieszczenie się tam i z powrotem zajęłoby mieszkańcom naszej planety niewyobrażalną ilość czasu – wszak póki co ziemskie sondy poruszają się głównie w ramach rodzimego układu słonecznego. Mieszkańcom planety Berdos podróż taka zajmuje kilka ziemskich miesięcy – ot, dłuższa delegacja służbowa…

Sebis, o którym można powiedzieć, że z niejednej galaktyki pył kosmiczny wdychał, zafascynowany był planetą Ziemia. Zachwycony był krajobrazami, których piękno przewyższało znacznie powłokę Berdosu – toteż kilkakrotnie odwiedzał już ją wcześniej. Pierwszy raz z polecenia, służbowo, potem dobrowolnie, w ramach urlopu. W końcu zdołał przekonać kierownictwo agencji Intergalacticos do konieczności odbycia misji, mającej na celu dokładne zapoznanie się z tą piękną planetą, jak też ustrzeżenie jej przed samozagładą.

Mieszkańcy Ziemi robili i robią bowiem wszystko, aby jej piękno zniszczyć, utracić, zniweczyć, obrócić w pył oraz to, by zniszczyć swój własny gatunek. Przy czym robią to nie ze względu na jakieś pierwotne potrzeby – niedobór pożywienia (takie wojny na różnych planetach Sebis widział, a przynajmniej słyszał o nich z opowieści) – nie, pożywienia na Ziemi jest wystarczająco dużo (gorzej z jego dystrybucją) – zagłada grozi Ziemianom ze względu na wierzenia, w gruncie rzeczy dość prymitywne i oparte na pełnych sprzeczności logicznych tekstach literackich, oraz ze względu na walkę o dostęp do surowca, będącego napędem dla ich pojazdów.

Jeśli chodzi o ten drugi powód, to w chwili, gdy załoga z Berdosu zbliżała się do Ziemi sytuacja nie była jeszcze tak groźna. Natomiast pierwszy czynnik zapalny w chwili obecnej mógł rzeczywiście spowodować konflikt na skalę globalną, przy czym strona atakująca nie dysponowała, przynajmniej oficjalnie, bronią masowego rażenia, mogącą zniszczyć życie na całej planecie, niewykluczone było jednak wciągnięcie do konfliktu mocarstw, które takimi środkami dysponowały. Informacje te Sebis zawarł w filmie, który kapitan Pupus właśnie oglądał. Za chwilę mieli wylądować na naturalnym satelicie Ziemi.

-Sebis! – zawołał Pupus, unosząc się w powietrzu na wznak, co oznaczało, że płyny rozweselające zaczynają już porządnie działać i kapitan wchodzi w fazę poprzedzającą ulubioną zabawę – ciskanie opróżnionych opakowań i konkurs, kto ich więcej złapie. Sebis z widocznym ociąganiem zbliżył się do szefa

-Tak? – zapytał tonem znaczącym „czego znowu chcesz, pijacki pomiocie, znów wszystko się opóźni, bo będziesz dwa obroty dochodził do siebie”

-A jak tam u nich z językami jest? Dowiedziałeś się coś, czy nie pomyślałeś o starym, poczciwym kierowniku?

Na Berdosie od wielu już pokoleń cała populacja mówiła jednym językiem, lecz Pupus był namiętnym badaczem starych kultur i archiwaliów; jego konikiem było czytanie w dawno wymarłych językach Berdosu, przeszukiwanie archiwów, zgłębianie form zapisu… Nie było to potrzebne, od czasu, gdy na Berdosie wynaleziono urządzenia, służące do automatycznego i bezbłędnego tłumaczenia jednej mowy na drugą. W pewnym momencie wszystko się tak upowszechniło, że wszyscy mieszkańcy mówili jedną mową i posługiwali się tym samym zapisem. Ostatni przedstawiciele mówiący innymi, niż ogólnoberdoski wymarli dawno, dawno temu. To oczywiście zubożyło kulturę; Pupus był jednym z tych zapaleńców, którzy jeszcze próbowali coś niecoś ocalić. Sebis wiedział o tym, toteż zrobił research również w tej dziedzinie.

-Jakieś informacje zbierałem. Mają kilka tysięcy żywych języków, z czego i tak połowa używa dziesięciu, może dwunastu najpopularniejszych. Wiele ginie bezpowrotnie w zasadzie w każdej chwili.

-A zapis?

-Kilka głównych form, bez żadnej trudności dla naszych urządzeń. Jedno, nad czym nasze czytatory długo muszą pracować, to pewne pisma opierające się na obrazkach, tam systemu żadnego nie ma. Jeden z tych obrazkowych, tak się składa, jest najbardziej rozpowszechniony i wykazuje tendencję ekspansywną…

-A taki przeciętny mieszkaniec to iloma się posługuje – spośród tych kilku tysięcy?

-W zależności od tego, gdzie mieszka. Są tacy, co muszą kilkoma. Ale większość nie mówi i nie czyta (o ile czyta) w więcej niż jednym.

-No patrz – takie bogactwo, a taka ignorancja… – rzekł Pupis, po czym zapadł w sen sprawiedliwego i bezwładnie latał po swojej kajucie obijając się od ściany do ściany. Śnił mu się tytuł „Eksploratora Sezonu”, który szefostwo Intergalacticos obiecało mu w przypadku powodzenia misji.

CDN…