Z pozoru wszystko działało tak, jak powinno. Na całym świecie działały urzędy, szkoły, centra handlowe i rozrywkowe. Gdzieniegdzie widać było tylko braki kadrowe – zwłaszcza tam, gdzie personel rekrutował się głównie z osób poniżej trzydziestego roku życia. W szkołach natomiast absencja sięgała połowy stanu liczebnego. Życie praktycznie zamarło. W niektórych krajach przestano nawet mówić o polityce, zwłaszcza że niektóre portale i komunikatory były głównym forum, na którym prowadzono polityczne dyskusje. Po ulicach miast na wszystkich kontynentach ludzie snuli się jak zombie. Można było zauważyć wyraźną cezurę – ludzie powyżej trzydziestego piątego roku życia łagodniej przeżyli apokalipsę. Byli w stanie rozmawiać z rodziną, wykonywać normalne codzienne czynności, bez przeszkód iść do pracy czy sklepu. Katastrofa nie dotknęła niemal w ogóle ludzi starszych, wyjątki były nieliczne. Ludzie młodzi, zwłaszcza ci urodzeni na przełomie XX i XXI wieku stracili podstawę egzystencji. Nie wiedzieli, co zrobić, jak zadzwonić do kolegi, jak się skomunikować z nauczycielem, by powiedzieć, że nie przyjdą do szkoły z powodu chwilowej niedyspozycji. Jak się dowiedzieć potem, co było zadane?

Nikt już – prócz garstki astronomów oraz, rzecz jasna, polityków i wojskowych – zdawał się nie pamiętać o obcym statku kosmicznym cumującym na księżycu. Po pierwszej fali szoku na całym świecie zaczęły się protesty i demonstracje. Z początku nie miały charakteru masowego, ponieważ uczestnicy nie wiedzieli, jak informować społeczeństwo o fakcie marszu protestacyjnego. Biegli w technologiach komputerowych ochotnicy pracowali już nad stworzeniem alternatywnego programu, ale siłą rzeczy musiało to zająć sporo czasu. W końcu ktoś się zorientował, że przecież istnieje jeszcze telewizja (o radiu pamiętali tylko ludzie powyżej pięćdziesiątego roku życia) i tą drogą zaczęto zwoływać protesty. Domagano się od rządów podjęcia radykalnych działań mających na celu przywrócenie normalności. Powoływano komitety, pisano odezwy, palono przedmieścia, tłuczono witryny w centrach miast. Dyżurni poszukiwacze spiskowych teorii mieli nie lada pożywkę, analizując na łamach swoich blogów, zaprzyjaźnionych portali internetowych i anten telewizyjnych pochodzenie twórców największych portali społecznościowych i wysnuwając na tej podstawie najrozmaitsze wnioski. W USA stworzono projekt nowej poprawki do konstytucji, głoszącej, że każdy człowiek ma prawo do korzystania z portali społecznościowych. W pewnym środkowoeuropejskim kraju zwalczające się układy polityczne zarzucały adwersarzom likwidację portali w celu niedopuszczenia do wyjścia prawdy na jaw. Jakiej prawdy i dlaczego akurat w ten sposób – nikt rzecz jasna nie potrafił logicznie społeczeństwu wytłumaczyć.

Sebis obserwował to wszystko z oddali i mówił sobie w duchu: jak ja to lubię! Listę dla kapitana Pupusa wraz z charakterystykami miał gotową. Nie przejmował się zbytnio faktem, że wybrańców było czterech, a nie pięciu, jakoś to degeneratowi wytłumaczy. Na razie napawał się tym, co widział na Ziemi. Nie była to jednak sadystyczna, perwersyjna chęć niszczenia – w duchu nawet głęboko żal mu było wszystkich ofiar swojego czynu. Obserwował to, nad czym kiedyś pracował, będąc jeszcze młodym naukowcem, który próbował swoich sił na polu socjologii. Eksperymentował tak na mieszkańcach swojej planety, a potem rozszerzał (już jako pełnoprawny członek ekip badawczych) w rozlicznych, odwiedzanych przez Berdosian, światach. Lubił obserwować, co dzieje się z populacją, gdy zabrać im coś, co w zasadzie nie jest jej potrzebne do życia, co jest sztucznie stworzoną potrzebą, którą masy przyjmują za rzecz niezbędną. Którą to potrzebę stworzyła garstka cwaniaków, by zarabiać na tym, a bezwolne masy poświęcają realizacji tej sztucznej potrzeby energię, czas i pieniądze. Na każdej planecie było to co innego – bo też jednak życie na nich trochę się między sobą różni, choćby stopniem rozwoju cywilizacyjnego. Przy wyborze „rozrywki”, której pozbawiał mieszkańców danego świata kierował się tym, by rzecz ta była stosunkowo niedawno wynaleziona, na tyle niedawno, że normalne funkcjonowanie bez niej było w pełni możliwe, ale już nie bezbolesne, zwłaszcza dla młodszych osobników. I tak, na jednej z planet wyłączył po prostu niedawno wynalezioną telewizję, na innej sparaliżował wszechplanetarny system zasilania ruchomych chodników – tamtejsi mieszkańcy zaczynali zapominać jak się chodzi, cała planeta była wyposażona w taśmociągi wożące jej mieszkańców nawet na odległość kilku kroków; jeszcze gdzie indziej mieszkańcy wynaleźli automat do zapadania w letarg, pozwalający na ominięcie czasu oczekiwania pomiędzy poszczególnymi życiowymi czynnościami. Zamiast czekać na rozpoczęcie jakiejś czynności i w tym czasie poznawać świat za pomocą rozmów i innych czynności właściwych dla normalnego funkcjonowania, mieszkańcy zakładali na głowę coś w rodzaju czapki z goglami, która natychmiast pozbawiała ich przytomności i „budziła” we właściwym momencie. Znakomita większość korzystała z tego zarówno podczas dłuższych podróży, jak też w oczekiwaniu na zagotowanie się czajnika z wodą.

CDN…