Sebis poczuł się zmęczony po dwóch dniach intensywnego przeczesywania internetu, jak mieszkańcy planety, na którą przybył wraz z załogą ekspedycji z Berdos, nazywali prymitywną sieć, która łączyła urządzenia elektroniczne na całym jej obszarze. Czterej przedstawiciele, do których wysłał wiadomość spełniały wymagania, jakie stawiało przed nim kierownictwo – każda z nich dysponowała nieprzeciętną wiedzą w interesujących Berdosian obszarach. Długo zastanawiał się co do piątego osobnika, wahając się pomiędzy indyjskim profesorem ekonomii, od wielu lat nominowanym do Nagrody Nobla, który jest jednocześnie historykiem filozofii, a przedstawicielem jakiegoś prymitywnego ludu, który praktycznie nie ma kontaktu z resztą świata. Drugi wariant był tyleż ciekawy, co trudny w realizacji i ryzykowny, gdy chodzi o następstwa. Osobnik taki nie ma dostępu do nowoczesnych – jak na tutejsze warunki – środków komunikacji, trzeba byłoby więc wylądować bez ostrzeżenia w jakiejś głuszy i go porwać, co niosło za sobą wiele negatywnych konsekwencji. Po pierwsze, musieliby pojawić się znienacka i nieoczekiwani, co z pewnością zostałoby dostrzeżone przez urządzenia obserwacyjne na planecie. Po drugie, pojawienie się obcych istot w prymitywnych okolicach i porwanie jednego z osobników mogłoby naruszyć wierzenia w danej społeczności – prawdopodobnie zostaliby wzięci za nieznane bóstwo; po trzecie w końcu taki prymitywny osobnik byłby na tyle przestraszony, że nie byłoby z niego żadnego pożytku. Zdarzało się podczas poprzednich wypraw, że trzeba było wiązać takich osobników, ponieważ ich zachowanie groziło bezpieczeństwu pojazdu; odnotowano również przypadki samobójstw.

Sebis ostatecznie postanowił, że poprzestanie na tych czterech. Doświadczenie podpowiadało mu, że wiedzę na temat ekonomii uzyska od już zaproszonych (jeśli się zgodzą), a wiedzę filozoficzną wyłoży mu, przynajmniej powierzchownie, profesor Nopregariani. Rezerwowej listy nie sporządził, czym naruszył regulamin. Przestrzeganie zasad nigdy nie było jego mocną stroną. Od zawsze był przekonany, że ci, którzy piszą regulaminy, zarządzenia, zasady, są to ludzie skrzywieni psychicznie, rekompensujący swoje braki intelektualne i niedociągnięcia w wiedzy ogólnej wyznaczaniem norm i zasad, które tak naprawdę nigdy nie mają szans być zachowane od a do z. Nie zdarzyło się bowiem jeszcze nigdy, by coś funkcjonowało idealnie z regulaminem – jest to po prostu niemożliwe. Regulaminy nie przewidują szeregu zdarzeń, które przytrafiają się w życiu codziennym, służą tylko do tego, by miernoty intelektualne mogły zachowywać swoje miejsca pracy i podpisywać się pod tymiż regulaminami, by pokazać światu, a szczególnie przełożonym, że rzeczywiście są do czegoś potrzebni.

Doświadczenie podpowiadało Sebisowi, że jeszcze nigdy, podczas żadnej ekspedycji, żaden wytypowany przez niego wyróżniający się osobnik nie odmówił spotkania z obcą cywilizacją. Zawsze sporządzał na odczepnego jakąś listę rezerwową, często wpisując tam dane wzięte z sufitu, teraz nie zrobił nawet tego. Wyszedł na chwilę na powierzchnię Księżyca, by rozprostować członki. Zabawa trwała w najlepsze, urządzano konkurs w skoku w dal; Pupus wymyślił nową konkurencję, polegającą na tym, że zwycięzcą jest ten, kto wypije najwięcej rozluźniacza skacząc z luku na powierzchnię. Rzecz jasna początkowo nie miał sobie równych, lecz po kilku rundach gry miał poważne problemy z powrotem na miejsce startu, pomimo słabej grawitacji. Sebis popatrzył na to wszystko z mieszaniną wesołości i pogardy i wrócił do swojej kajuty, by odpocząć. Był ciekaw, jakie skutki będzie miał dowcip, który wykręcił Ziemianom.

A tymczasem na Ziemi wybuchło Pandemonium. Nie działały portale społecznościowe. Pod każdą długością i szerokością geograficzną ludzie budzili się i nie mogli normalnie funkcjonować. Włączali swoje urządzenia, by zobaczyć, co też działo się u ich znajomych przez noc, co zjedli na kolację, w jakiej piżamie poszli spać i jaką powłoczkę na kołdrę kupili ostatnio na przecenie; co ciekawego mają zamiar zjeść na śniadanie i co na ten temat mówią osoby znane z tego, że są znane. A tu pustka. Nic nie działa. Co bardziej przytomni wstukiwali adresy stron z wiadomościami, te działały, ale pełne były alarmujących doniesień z całego świata. Mniej myślący, a bardziej wrażliwi lub bardziej uzależnieni wpadali w panikę. Na całym świecie notowano przypadki samobójstw, ataków na bliskich, bicia głową w ścianę, pogryzienia bliskich, pobicia, ataki histerii, wybuchy agresji nawet w stosunku do swoich dzieci. Fala samobójstw szła ze wschodu na zachód kuli ziemskiej, w miarę, jak kolejne strefy czasowe budziły się ze snu. W samym tylko Seulu zanotowano pierwszego ranka czterdzieści trzy śmierci spowodowane tym, że samobójca skaczący z okna spadł na przechodnia, osoby, które wyskoczyły z okna liczono w tysiącach. Właściciele i twórcy portali milczeli, nikt nie wydawał żadnych oświadczeń. Stacje telewizyjne, nie tylko informacyjne, zawiesiły nadawanie innych programów i skupiły się na doniesieniach z całego świata. Redaktorzy prowadzący nawet na wizji nie mogli oprzeć się spoglądaniu co kilkanaście sekund na swoje kieszonkowe urządzenia elektroniczne by oznajmić telewidzom, że „nadal nic”. W większości przypadków nie robili tego, rzecz jasna, dla telewidzów, tylko dla siebie, u nich również widać było rozedrganie spowodowane syndromem odstawienia. Mało kto zwrócił uwagę, że internet w pozostałych aspektach działa normalnie. Można było czytać strony, przeprowadzać transakcje bankowe, uprawiać hazard, oglądać porno, zamawiać pizzę (choć kto myśli o jedzeniu w takiej sytuacji!), robić dosłownie wszystko. Nie działały tylko portale społecznościowe, zarówno globalne i te lokalne.

CDN…